poniedziałek, 29 października 2012

Sleek: Life`s a Peach vs. Pixie Pink



Zaczynam się zastanawiać, czy marka Sleek przypadkiem mnie nie uzależniła od siebie nieco za bardzo :) Zaczęło się od palet cieni, zahaczyło nieco o szminki, a teraz trwa akcja "róż". Kolor Pixie Pink jest drugim różem tej marki, po Life`s a Peach, który posiadam:


                                                       Life`s a Peach                                                                      Pixie Pink


Nie sądziłam jednak, że oba różnią się tak znacznie nasyceniem koloru. O ile Life`s a Peach nazwałabym bezpiecznym, którym trudno zrobić z siebie klowna, to z Pixie Pink jest to tak łatwe, że aż śmieszne :) Dla przykładu, jedno przejechanie opuszka palca po obu:


                                               Life`s a Peach                                                                                          Pixie Pink

 
Life`s a Peach jest niemalże niewidoczny, ale już Pixie Pink pokazuje, na co go stać :) Wystarczy lekko dotknąć, aby nabrać sporą ilość produktu. Ratuje nas jednak przed makijażową katastrofą dobra jakość tych róży, bo łatwo skorygować nadmierną ilość przez roztarcie koloru. Muszę jednak przyznać, że Pixie Pink daje więcej możliwości. Dzięki tak szatańskiej pigmentacji, kiedy już nabierzemy wprawy, kolor możemy łatwo stopniować, co trudno zrobić w przypadku Life`s Peach. Wymaga niezłego namachania się, żeby uzyskać naprawdę intensywny kolor, porównywalny do Pixie:


                                                               Life`s a Peach                                 Pixie Pink


W pierwszej chwili, po wypróbowaniu Pixie Pink przeszło mi nawet przez myśl, że może mam jakąś podróbkę pomarańczowego kolegi, bo różnica między nimi jest naprawdę duża. Gdyby nie to, że oba pochodzą od tego samego sprawdzonego sprzedawcy, może i pokusiłabym się o jakąś interwencję :) 

Trwałość na twarzy zdecydowanie taka sama obu kolorów. Nie są „wieczne”, ale wychodząc z domu tylko na kilka godzin, można spokojnie zapomnieć o poprawkach.

Ciekawa byłam również, czy opakowanie Pixie Pink też będzie tak trudno otworzyć. Niestety… Dobra sprawa, kiedy zabieramy róż ze sobą. Nie ma szans, żeby otworzył się nieproszony w kosmetyczce, ale codzienne stacjonarne używanie, wymaga użycia czegoś do podważenia wieczka. Paznokciem trudno, ale też niespecjalnie już próbuję, bo jednak trochę szkoda mi lakieru i paznokci. Przeszkadza mi także to, że opakowania obu są takie same. Przed wyborem koloru, muszę zajrzeć na spod, żeby sprawdzić kolor, jeżeli nie chcę otwierać opakowania. Ten sam problem mam jednak z paletami cieni i jest to tym bardziej upierdliwe, że mam tych palet 6 :)

Generalnie, jestem bardzo zadowolona z obu róży i gdyby nie to, że mam też róże innych firm w różnych kolorach, pewnie skusiłabym się na pozostałe z oferty Sleek. Bardzo dobra jakość, świetna wydajność i niewygórowana cena, to z pewnością największe ich atuty.

A jakie Wy macie kolory róży tej marki? 





2 komentarze:

  1. Mam ten pomarańczowy i byłam strasznie zdziwiona, że trzeba go tyle nałozyć, żeby go było widać ale kolor jest fajny. Czaję sie na ten Pixie pink i chyba go kupie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie żałuję zakupu. Ładnie wygląda no i nie muszę się tak namachać, żeby było go widać :)

    OdpowiedzUsuń