wtorek, 11 czerwca 2013

Czarna seria Lidla?

Oj nie mam ostatnio szczęścia do produktów z Lidla. Dopiero ponarzekałam na nowy balsam KLIK, a już o palmę pierwszeństwa dobija się kolejny produkt







Mowa tu o mydle w płynie "Cream soap", który z cream ma tyle wspólnego, co olej rzepakowy. Mydło ma postać raczej zwykłego, dosyć rzadkiego żelu i obok mydeł o kremowej konsystencji nawet nigdy nie stał. No pół biedy, nie jest to dla mnie cecha decydująca o zakupie. Mydło ma myć i lubię, gdy choć trochę się pieni. To się nie pieni ani trochę, ale myje. Zawsze to jakiś plus. Tyle tylko, że jest bardzo niewydajne, bo do umycia rąk potrzeba kilku pompek, a w przypadku większych zabrudzeń dłoni, nawet kilkunastu.Opakowanie ekonomiczne nie jest to na pewno.

No trudno, jakoś to zniosę, fortuny nie kosztuje. Zapachu jednak nie dam rady. Znowu (po wspomnianym balsamie) ma męski i niemiły zapach! Jeżeli nos mnie nie myli, a pamięć nie zawodzi, to chyba męska woda kolońska Brutal tak właśnie pachniała. Czy to aby na pewno Blue Ocean, jak wół z opakowania? No wątpię, chyba, że ja nad jakimś innym ołszyn zazwyczaj bywałam. 

Hmmm... to może chociaż napis z opakowania "pure nature" się jakoś broni? Jakoś tak, bo skład najgorszy nie jest




ale czy to aby na pewno "czysta natura"? To też pewnie sporo zależy od tego, co kto za takową uznaje.

No cóż, ja kupiłam to mydło dwa razy: pierwszy i ostatni. Powinnam bardziej ufać swojej intuicji, bo chodziłam koło niego wiele razy i za każdym razem coś mi kazało zostawić je w spokoju. Dobrze chociaż, że kupiłam tylko jedno opakowanie, bo często lubię mieć zapas. 

Mydło występuje w kilku wariantach zapachowo-kolorystycznych, ale ja już podziękuję temu cream-soap za współpracę i po wykończeniu tego opakowania, co trudne nie będzie, więcej się nie skuszę. 


Cena: około 5 zł
Pojemność: 1 litr
Dostępność: Lidl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz