Wybrałam się wczoraj na malutkie zakupy. Moim celem był balsam do ust Tisane i grzebyk do rzęs z Inglota.
Przechodząc
obok H&M, usłyszałam ciche wołanie: proszę weeejdź, weeejdź, warto! :) No skoro
sklep mnie tak prosi, to jak tu nie posłuchać? Już niemal w drzwiach moim oczom
ukazał się szaliko-komin, w jasnoszarym kolorze. Oczywiście natychmiast
przyszło mi do głowy, że właśnie takiego koloru mi brakowało, bo mam tylko
czarny :) Na wieszaku dostępne były dwa wzory: gładki i z cienkim warkoczem. Przymierzałam oba i ostatecznie padło na gładki, bo bardziej nadaje się i jako
szalik i jako komin na głowę, gdy już przyjdą prawdziwe chłody. Ten z warkoczem
był ciut jaśniejszy w kolorze i jakiś taki rozciągnięty (wszystkie takie były, więc
to raczej nie kwestia porozciągania od przymiarek innych klientek), i jako
szalik kiepsko się układał, szyja nie była otulona, na czym mi najbardziej zależało. Świetnie wygląda jako dodatek do swetra lub bluzki, więc wcale nie trzeba się go
pozbywać wraz z częścią wierzchnią naszej garderoby. Cena rewelacja: 29,90zł :)
Grzebyk z Inglota, to najcudowniejszy
grzebyk ze wszystkich na rynku, jakie miałam. Nie spotkałam bowiem innego z
metalowymi ząbkami. Miałam już „naście” grzebyków plastikowych i każdy w
krótkim czasie nadawał się do kosza, bo ząbki łamały się na potęgę. Ten jest
fantastyczny nie tylko z uwagi na metalowe ząbki, ale też jest składany, co
ułatwia przenoszenie i chroni przed uszkodzeniem.
Spotkałam się z opinią, że ząbki są bardzo ostre i trzeba bardzo uważać. Moim zdaniem to dość oczywiste, że metal będzie ostrzejszy od plastiku, więc wcale mnie to nie przestraszyło. Poza tym bez przesady, krzywdę można sobie zrobić nawet szczoteczką od tuszu do rzęs. Oj wiem coś o tym. Chwila nieuwagi, pośpiech i oko łzawiło mi 3 dni, z trudem mrugałam, chyba zrobiłam sobie jakąś rankę w oku :( Ze wszystkim, co zbliżamy do oka trzeba uważać, a nic nie rozczesze nam rzęs tak, jak ten grzebyk, dlatego serdecznie polecam. Koszt: 16zł, salony Inglot albo Internet.
O balsamie do ust Tisane chyba nie ma co
pisać. Świetny balsam i tyle. Co rok kupuję nowy mimo, że rzadko udaje mi się
zużyć całe opakowanie przez okres chłodu i mrozów. Wolę jednak mieć nowy
głównie dlatego, że trzeba w słoiczku gmerać paluchem, co najbardziej
higieniczne nie jest. Koszt: 8,90zł, pojemność 4,7g, w aptece. Chyba można go kupić
trochę taniej, ale weszłam do pierwszej
apteki, jaką miałam po drodze.
I to tyle. Mało, ale cieszy :)
Komin super. Były też inne kolory?
OdpowiedzUsuńBył też koralowy i czarny, ale na pewno są też inne, w podobnym wzorze.
OdpowiedzUsuń